Krótkie ogłoszenie dotyczące poprawek na stronie.

  1. do strony dodano komentarze Facebook
  2. dodano sekcję z social media oraz z linkiem do profilu na Udemy.com
  3. zmieniono sposób wyświetlania artykułów

W rozwinięciu szczegóły.

disqus logo white blue

Rozpocznę od punktu pierwszego i chyba najciekawszego. Wcześniej, na samym początku działania strony postawiłem na już wielokrotnie sprawdzone rozwiązanie, które używane jest przez wiele stron internetowych- komentarze DISQUS. Na facebooku dostałem jednak komunikat od paru ludzi iż na podstronach gdzie występuje wtyczka komentarzy DISQUS strona potrafi się ciąć, długo się wczytuje, animacje mają przejścia skokowe... słowem coś mocno obciążyło stronę.

Zdziwiło mnie to trochę, z uwagi na to, że (jak już pisałem) wielokrotnie wdrażałem tą wtyczkę, spotykam ją na wielu stronach i nigdy nie było problemów. Powiem więcej- nie było problemów z DISQUS nawet na początku mojej drogi jako stricte frontendowca, gdy pisałem szablony HTML korzystając z dużej ilości identyfikatorów i nie potrafiąc nic samemu napisać w Javascript. Zdziwiło mnie zatem, że problemy są gdy jestem już na całkiem miłym poziomie- zawsze w pierwszej kolejności zakładam swój błąd, nie próbuję na siłę szukać winnych.

Jednak wdrożenie moje było ok. W drugiej kolejności sprawdziłem więc prędkość serwera z uwagi na zamulanie strony i wolne ładowanie zasobów. Objawy jak skaczące, niepłynne animacje to strona client-side, więc wolna odpowiedź serwera może być jedynie połowiczną przyczyną, ale jak sprawdzać to sprawdzać.

Wyniki zadowalające, zresztą serwer w OVH, a nie składak w piwnicy. Kolejna sprawa to po prostu wyłączenie wtyczki DISQUS i sprawdzenie stanu rzeczy.

Okazuje się, że strona hula aż miło po wyłączeniu wtyczki... W swojej karierze frontendowca widziałem dużo, więc od razu pomyślałem "kurde, może ściągnąłem z oficjalnej dystrybucji DISQUS wersje z infekcją lub błędami... trzeba sprawdzić to szybko i ich ewentualnie powiadomić". Niektórzy powiedzą, że to niemożliwe, ale takowe przypadki były, a sama kraina zwana Internetem jest na tyle dzika i rozległa, że trafiają się tu przygody rodem z książek J. K. Rowling czy J. R R. Tolkiena. Analizuję zatem pliki wtyczki, czy nie mam w nich infekcji.

Guzik. Wszystko jest ok. Pozostaje mi przyjrzeć się wersji client-side typowo- sprawdzić wczytywane zasoby, wszelkie requesty Javascript... No nic, jak mus to mus. Włączam więc DISQUS na nowo i otwieram zakładkę 'Network' w Chrome Developer Tools z myślą "ale będzie przeglądania…". I nie mija 5 sekund jak zauważam cos dziwnego- mnóstwo zasobów pobieranych z dziwnych stron, mnóstwo odpowiedzi z dziwnych serwisów, gdzie połowa ma w nazwie frazy "ads", "marketing","analytics"... jeszcze raz przeglądam pliki...

No jak bumcyk-kucyk wszystko jest prawidłowe. Sprawdzam inne strony korzystające z komentarzy DISQUS- identyczne odczyty. Odpalam zatem przeglądarkę TOR, bo "cebula" mi szybko zwróci uwagę jeśli strona mnie próbuje śledzić. Wywala error za errorem o próbach ataku XSS.... Inne strony podobnie się zachowują...

Opcje są dwie- ktoś im się włamuje/włamał i podpina różne śmieci, albo śledzą swoich użytkowników i ich klienci od targetowania reklam także mogą się podpinać pod te dane... poinformowałem ich o możliwości infekcji, ale odzewu brak. Dziś patrzę na swoją witrynę, a także na inne strony zawierające wtyczkę DISQUS- działają znacznie szybciej, stabilniej niż wczoraj. Niemniej odzewy od zewnętrznych źródeł potrafią nadal wpadać...

Opcja krótka- zewnętrzne podmioty, a nie tylko DISQUS, mają dostęp do Waszych i moich komentarzy- niezbyt fajnie. Wiadomo, ze przed tym nie da się uchronić w dzisiejszym świecie i każda strona udostępniająca takie narzędzie prawdopodobnie wykorzysta je do swoich celów. Niemniej można to zrobić w sposób bardziej elegancki i mniej uciążliwy.

Zatem postawiłem na komentarze Facebook- i tak na nim większość ludzi siedzi, Facebook śledzi ludzi tak samo jak DISQUS (a pewnie i bardziej), ale przynajmniej szybciej działa.

Tak wygląda czasem praca frontend developera- o małym, wydawałoby się, problemie, jego analizie i jego rozwiązaniu można by napisać esej.


Inną zmianą na stronie jest dodanie sekcji z social media. Znajdziecie tam mojego Facebooka, Google+ (nie używam, ale konto do kontaktu mam) oraz Linkedin. Twittera nie zakładałem, ale kiedyś... być może będę twitował.

Dodatkowo znalazł się tam też link do mojego profilu na Udemy.com.

udemy

Może sporo osób nie kojarzyć czym jest Udemy.com, a ci co wiedzą być może zastanawiają się dlaczego Udemy.com zaliczyłem do social media?

Najpierw powiem czym jest Udemy.com- to platforma szkoleniowa, zbiór wielu kursów. Niektóre kursy są płatne, inne są darmowe, kategorii też jest wiele- mnóstwo tu oczywiście informatyki (od programowania, poprzez administrację, SEO i automatyzację testów aż po etyczny hacking i Big Data), ale sam portal w tych ramach się nie zamyka. Znajdziemy tu kursy o motywacji, prowadzeniu firmy, marketingu, hipnozie, muzyce, grafice... a nawet o tresurze psów i kończeniu z uzależnieniem od porno (serio: klik).

Po odpowiedzi czym jest Udemy czas na odpowiedź dlaczego uważam je za social media? Samo Udemy posiada nie tylko funkcję kupna/sprzedaży oraz pozyskiwania darmowych kursów. To platforma gdzie w obrębie danego kursu ludzie w nim uczestniczący mogą ze sobą pisać na zasadzie otwartego forum. Ponadto można wysyłać do siebie prywatne wiadomości, a instruktorzy komunikują się z kursantami dodatkowo poprzez e-maile i masowe wiadomości. To więcej opcji komunikacji między ludźmi niż na Instagramie!

Dorzucę jeszcze odpowiedź na jeszcze jedno, ważne pytanie- "skąd miałeś hajsy na te wszystkie kursy!?". No cóż- patrząc na mój profil widać obecnie kilka ładnych stron kursów przypisanych do mojego konta. Na dzień dzisiejszy (tj. 17 marca 2017) jest ich 206, wartych około 13 tysięcy euro, czyli jakieś 15 tysięcy dolarów czyli jakieś 56 tysięcy złotych.

Nie, nie jestem szejkiem i nie zarabiam 20k miesięcznie. Mam kursy za darmo. I nie-i nie pozyskałem tych kursów nielegalnie, nie wykradłem ich nigdzie etc. I nie będę Wam wciskał jakiegoś programu poleconych (bo i chyba żadnego tu nie ma), dzięki któremu mam za darmo kursy.

Po prostu czatowałem na super promocje, gdzie obniżka sięgała 100%. Tym oto sposobem zgromadziłem bogactwo, nie wydając ani złotówki by je pozyskać. Polecam ten serwis do wynajdowania okazji- sam go używam, więc sprawdzone.

Tak czy owak- kto zna angielski w stopniu komunikatywnym ten sobie z kursami na Udemy poradzi. Są też w innych językach- także i polskim.

Bądźcie samoukami, nie czekajcie, aż was nauczy życie.

Stanisław Jerzy Lec

Zachęcam Was gorąco do nauki!


Ostatnia i chyba najnudniejsza kwestia to zmiana wyglądu artykułów- obecnie tekst artykułu podzielony jest na dwie sekcje- jedna to tekst intro, występujący w przeglądzie artykułów w danej kategorii (czyli na blogu mówiąc skrótowo), druga to dalsza część, której nie widać na stronie kategorii lub ogólnym blogowym przeglądzie.

Wcześniej był to jednolity tekst, teraz chyba wygląda lepiej.

I to byłoby chyba na tyle- miałem dać krótką notkę, a wyszedł całkiem pokaźny tekst. Sam się siebie boję...

Jutro kolejny tekst pt. "Nie ufaj zaufanemu".